Peavey Valveking VK100
Jeden z najtańszych wzmacniaczy lampowych klasy "full-size & full-power". 100W prawdziwej "lampowej" mocy o amerykańskim rodowodzie i więcej niż przyzwoitym brzmieniu. Był produkowanych w Chinach, ale to całkiem dobrze wykonany wzmacniacz i jako "entry level" dla "metalurgów" trudno znaleźć coś lepszego..
Wzmacniacz trafił do na nas "na niegranie", czyli otrzymaliśmy kompletnie martwy piecyk. Naprawa okazała się nieskomplikowana, choć płyty główne wzmacniacza wyjechały na stół. Pierwotnym problemem okazało miłościwie nam panujące lutowie bezołowiowe, więc nie ma co winić "ludzi z Chin", a raczej eko-oszołomów, którym kilkanaście gram starego, dobrego lutowia z ołowiem przeszkadzało, ale za to tysiące ton czystego ołowiu w akumulatorach nie robi już na nich wrażenia. Swoją drogą ciekawa, ile np JCM800 można by polutować jednym akumulatorem samochodowym 500?.... 1000?
Peavey Valveking VK100 to dwukanałowy head, oparty o cztery lampy 6L6 i jednej 12AX7 w stopniu mocy, więc bardzo "po amerykańskiemu" i dwóch lampach 12AX7 w preampie, czyli "ogólnie światowo". Trochę skromnie, ale z drugiej strony robi to co ma robić, czyli gra i to gra lepiej niż można by się spodziewać w kontekście ceny, jaką za ten wzmacniacz trzeba zapłacić. Z drugiej ręki, bo ten model nie jest już produkowany, przyjdzie nam zapłacić około 1000-1200 zł, co za pełnowymiarowy, markowy head o sporej mocy jest bardzo sensowną kwotą.
Ten model poniekąd konstrukcja budżetowa, kierowana do szerokiej rzeszy muzyków jako "entry level", ale w porównaniu do wielu wzmacniaczy , które zagościły na naszym stole , to generalnie nie jest źle, a wręcz lepiej niż przyzwoicie. Zewnątrz head prezentuje się bardzo poprawnie, choć też beż żadnych "wodotrysków". Obudowa solidna, montaż również. Prosto , ale i skutecznie.
W środku chassis bardzo porządnie. W sumie to się sam często zastanawiam, dlaczego niektóre wzmacniacze kosztują majątki , a niektóre tyle to paczka gwoździ.. Bo wewnątrz ostatnio wyglądają dość podobnie :) Na mój gust niewiele jest wzmacniaczy , w których wiemy za co płacimy.
Układ elektroniczny Peavey Vaklveking VK100 został umieszczony na dwóch odrębnych płytach PCB. Jedna z nich zawiera układ preampu i zasilacz, a druga stopień mocy. Całkiem przyjemne rozwiązanie w kontekście serwisowania wzmacniacza. Użyte elementy są dobrej jakości z wyłączeniem potencjometrów, które zaczynają szwankować już po relatywnie krótkim okresie użytkowania i z czasem warto je wymienić na potencjometry lepszej jakości. Brakuje też, już tradycyjnie dla Peavey, regulacji napięcia polaryzacji lamp mocy czyli BIAS i oczywiście takową dorobiliśmy w 5 minut z przerwą na kawę i papierosa, zamieniając rezystor R205 na potencjometr montażowy 100k. :)
Natomiast na pochwałę zasługuję użycie w krytycznych miejscach układu rezystorów metalizowanych, co znacznie redukuje szumy preampu. W takim np Engl Invader, headzie za 10 kilozłotych tego nie zrobiono. Podstawki lamp, zarówno lamp mocy jak i preampu są ceramiczne, więc niezniszczalne, a w takim Buda Superdrive podstawki są plastikowe , co się dla nich smutno kończy. Tak więc dyskusja co dobre a co złe, co drogie a co tanie w tej materii powoli robi się problematyczna :)
Obie płyty główne PCB są dobrze wykonane, a już płyta PCB stopnia mocy budzi uznanie. Szerokie ścieżki drukowane, porcelanowe podstawki obiecują bezawaryjną pracę. Niestety tylko obiecują , bo head "poległ" na tak banalniej sprawie, jak skorodowanie punkty lutowniczych podstawek lamp mocy z powodu użycia bezołowiowego lutowia, które bardzo źle znosi wysokie temperatury. Niestety , ale "taki mamy klimat", Dyrektywa RoHS obowiązuje i nic mądrego tu się nie da wymyślić. Chociaż .. zawsze można "nielegalnie" usunąć te badziewie z punktów lutowniczych i polutować "nielegalnym", ołowiowym lutowiem. Co też zrobiliśmy , tylko nie mówcie nikomu :)
Płyta preampu jest połączona z płytą stopnia mocy taśmą wielożyłową zakończoną złączem od strony płyty preampu. I o dziwo firma Peavey coś mądrego wymyśliła, bo w tym modelu nie ma ani śladu "fabrycznej" usterki występującej w Peavey 5150, czyli wypalania się złącza pełniącego (w 5150) tą samą funkcję. W Peavey Valveking VK100 jest wszystko w najlepszym porządku.
Jak gra Peavey Valveking VK100?.. Bardzo rozsądnie. Kanał Clean dostarcza bardzo przyzwoitego czystego brzmienia, o którym posiadacze Peavey 6505 mogą tylko pomarzyć. Ten Clean to naprawdę Clean. Kanał Lead to "Rzeźnia", który dodatkowo posiada podbicie głośności oraz przycisk "Jeszcze Większa Rzeźnia" :) Przester jest agresywny, mocny, "gruboziarnisty". Zwolennikom "ciężarów" na pewno się spodoba. Fani AD/DC muszą kupić coś innego.
Każdy z kanałów ma odrębną regulację barwy dźwięku Bass, Middle, Treble, a globalnie możemy regulować Resonance i Presence, działające na charakter brzmienia stopnia mocy. Całości dopełnia wbudowany, fajnie brzmiący reverb sprężynowy. Na panelu przednim znajdziemy też złącza pętli efektów, co uznaję za dobry pomysł, bo nie trzeba "nurkować" na tył pieca , by podłączyć swoją "podłogę.
Ostatnio duże, pełnokrwiste piece wychodzą z mody na rzecz małych, śmiesznych pudełeczek o nazwach kojarzących się z wczasami w automobilu, ale jak ktoś tęskni za "tru" lampowym wygarem, który miota nogawkami, a w kieszeni kasy niebyt wiele, to ten wzmacniacz jest wart uwagi. Ze swej strony polecam :) ..