Mesa Boogie Rect-o-Verb 50 Series II
Hymm... najlepszy wzmacniacz dla chałturnika.. :) I w tym momencie większość Meso-Fanów wyciąga swoje spluwy kaliber 9mm i za chwilę Lampiaki serwis Leszno przejdzie do historii.. Panowie, spokojnie, pozwólcie wyjaśnić... :)
Polskie realia są stety/niestety takie, jakie są. Muzyk, chcący utrzymać się "na wodzie", a jeszcze nie daj Boże jakaś rodzina w tle, musi grać job'y. Im tych job'ów więcej i im lepiej płatne .. tym lepiej :) .. Jak już kasa pełna, dzieci nakarmione, rata za dom zapłacona, to można pomyśleć o swoich artystycznych pomysłach a'la Dream Theater czy inne Jethro Tull'e ... Odwrotna kolejność w wydaniu Music of Poland w większości przypadków, póki co, się nie sprawdza..
I aby Muzykowi to wszystko dobrze i sprawnie funkcjonowało, to potrzebny jest tzw. sprzęt. Czasami "góra" sprzętu... Legenda głosi, że im więcej, tym lepiej... :). Ale jakby dobrze poszukać, to są wzmacniacze, które "w pojedynkę" ogarniają spory obszar "gitarowej materii".. I takim właśnie wzmacniaczem jest Mesa Boogie Rect-o-Verb 50 Series II. Tak więc Panowie Meso-Fani, schowajcie swoje spluwy i spokojnie sobie poczytajcie.. :)
Na początek "technikalia". Mesa Boogie Rect-o-Verb Series II to pełnowymiarowa, a więc spora "głowa" o mocy 50W, z dwoma lampami EL34 lub 6L6 w stopniu mocy. Na tylnym panelu mamy przełącznik do wyboru odpowiedniego setu lamp. Co ciekawe, ten model nie ma regulacji napięcia polaryzacji lamp mocy (bias) pod postacią jakiegoś potencjometru montażowego. Fabrycznie przełącznik setu lamp dostarcza napięcia -39V dla lamp EL34 i -51V dla lamp 6L6GC..
Przy takich napięciach przez lampy mocy płynie prąd 20mA, co jest bardzo dobrą wartością. Nasz klient zażyczył sobie założenia setu lamp 5881, które są bardziej wytrzymałe mechanicznie od lamp 6L6GC, choć wielu twierdzi , że np Solvtek 5881 to "farbowany" Solvtek 6L6GC. Tak czy owak, w tym egzemplarzu lampy 5881 zachowują się tak jak 6L6GC i pracują z identycznym prądem spoczynkowym.
Preamp Mesa Boogie Rect-o-Verb Series II oparto na czterech lampach 12AX7. Na zdjęciach co prawda widać pięć lamp, ale jedna z nich pracuje w układzie stopnia mocy jako inverter. Preamp jest dwu-kanałowy , ale to zdecydowanie za mało powiedziane. Generalnie ten model dostarcza pięć różnych tonalnie brzmień i za chwilę do tych brzmień wrócimy.
W każdym kanale mamy identyczne regulatory: Gain, Treble, Mid, Bass,Presence, Reverb i Master. Dodatkowo mamy jeszcze regulator Output, będący niczym innym jak Master Volume oraz regulator Solo, umożliwiający podbicie sygnału przy partiach solowych. Panel przedni jest wręcz ascetyczny, pozbawiony "wodotrysków". Jest na nim tylko to, co potrzeba. Bardziej przypomina panel jakiegoś "samopała", niż wzmacniacza za kilka kilozłotych :) Aha...gdybyście szukali przełącznika kanałów, to go nie znajdziecie.... bo jest na tylnym panelu. Niespodzianka (i promocja) taka :P
Całość elektroniki znajduje się na niezbyt dużej, dobrze wykonanej płycie PCB. Cieszy widok porządnych kondensatorów o niskiej impedancji w zasilaczu. Od razu wiadomo z jakiej klasy sprzętem mamy do czynienia. Jak widzę w jakimś wzmacniaczu w zasilaczu np jeden kondensator 100uF/500V wielkości połowy dropsa, to choćby nie wiem co o nim napisali , jaki to mega-zawodowy sprzęt i "w ogóle", to z punktu wiem , że to w sumie zdecydowanie "fun-tube-amp" :)
Jak tak się trochę nad taką Mesą zastanowimy, to zaczynamy rozumieć, dlaczego kosztuje ona tak duże pieniądze. Mesa Boogie to po prostu profesjonalne "narzędzie". Nie jakiś tam wzmacniacz, lepszy, gorszy, do zabawy, nie do zabawy.. To "narzędzie", które można szybko serwisować,by mogło dalej "zarabiać". Zwróćcie uwagę na potencjometry. Wymiana potencjometru w Mesa zajmie max 10min z przerwą na kawę i papierosa :). Zróbcie to samo w np Peavey 6505.. ze dwie godziny pracy murowane.. Zdecydowaną większość elementów na płycie PCB Mesa Boogie można wymienić bez jej wyciągania. Zwyczajnie lutujemy od góry ... i już... Moje wyrazy uznania :)
Całość konstrukcji jest "pancerna". Wzmacniacz zbudowany jest prosto i bez zbędnych fajerwerków. Użyte elementy są dobrej i bardzo dobrej jakości. Można by się przyczepić nieco małych transformatorów, ale z drugiej strony head wykręca się na katalogową moc, transformatory nie grzeją się zbytnio , więc nie ma o co kruszyć kopii. Wzmacniacz trafił do nas na konwersję z zasilania 110V U.S.A. na jedyne słuszne,unijno-europejskie, 240V. Założono nowy transformator sieciowy i dodatkowo zmieniono lampy z EL34 na 5881. Co ciekawe, ktoś próbował włączyć wcześniej ten wzmacniacz na napięciu 240V. Oprócz spalenia się bezpiecznika nic więcej złego się nie stało :)
Brzmienie... no właśnie.. Nie wiedzieć czemu do Mesa Boogie przylgnęła opinia, że to hi-gainowe wzmacniacze raczej do ostrej "łojki". A to kompletna bzdura. Mesa Boogie w mojej opinii to jedne z najbardziej uniwersalnych i unikatowych konstrukcji, dostarczających bardzo szerokiego spektrum brzmień, w których "uniwersalność" nie spowodowała na szczęście utraty ich jakości, a z tą "jakością brzmienia" w innych "szwajcarskich scyzorykach" to bardzo różnie bywa. Jako ciekawostkę przypomnę, że jednym z pierwszych polskich zespołów używających wzmacniacze Mesa Boogie był... Maanam. Między innymi to właśnie te wzmacniacze wykreowały brzmienie tej kultowej już grupy.
Channel 1 .. Dostępny w dwóch, kompletnie różnych "smakach". W pozycji przełącznika "Clean" na przednim panelu mamy bardzo dobre brzmienie, porównywalne z np Fender Super Sonic. Sound szczegółowy, klarowny, dynamiczny, "otwarty". By było ciekawiej, regulacja barwy dźwięku tego kanału jest stricte "fenderowska". Schemat układu barwy jest identyczny jak w Fenderze, więc mogę by całkiem odpowiedzialnie napisać, że tonalność tego kanału w pozycji "Clean" to wysokiej klasy "Fender-amp-style".
W pozycji "Pushed" Channel 1 pokazuje pazury. Jest to brzmienie typu Crunch o szerokiej regulacji czułości. Ma w sobie coś z "marszałkowego nochala", mimo tego, że regulacja barwy jest przecież prosto z Fendera. Mnie się kojarzy z rozkręconym starym JCM800. Jest ten mocny, brutalny niski środek, jest energia w tym brzmieniu. Gdybym miał sklasyfikować te brzmienie w kontekście chronologicznym, nazwałbym je "staro-rockowym" :) I jest ono bardzo dobre.
Channel 2 .. Tui wkraczamy w domenę "jeńców nie bierzemy".. Trzy metalowe "smaki" do wyboru: RAW (Mesa nativ?), Vintage i Modern.. Brzmienia różnią się od siebie tonalnie dość mocno , a korekcja barwy dźwięku jest "wyjęta" z .. no to jest oczywiste :) z Marshall'a.. :).. Zakres uzyskiwanych barw jest bardzo szeroki i najlepiej podeprzeć się YT, bo opisywanie wszystkich możliwych wariantów nie jest możliwe w tej formule postu :).. Co by nie powiedział, brzmienia są mocne, dynamiczne, zero "mydła". I W zasadzie można ukręcić wszystko co się chce i wszystko "gada" aż miło :)
Całości dopełnia wbudowany dobry sprężynowy reverb i funkcjonalna, równoległa pętla efektów z regulacją miksu, więc można jej użyć również jako szeregowej.
Mesa Rect-o-Verb dostarcza mam aż pięć różnych, i jednocześnie bardzo dobrych "charakterów" brzmień. Normalnie byśmy potrzebowali np. Fender Twin, Marshall JCM800 i Peavey 5150, aby "pokryć" obszar brzmień dostarczanych przez Mesa Czujecie różnicę? :)
Czy Mesa Rect-o-Verb to najlepszy wzmacniacz na chałtury?.. Sądzę, że odpowiedź jest jasna.. Oczywiście , że TAK :).. Zbudowany jak czołg, dostarczający brzmień od "fenderowskiej szklanki", poprzez "Smoke on the water", do "jeńców nie bierzemy".. Na jednym piecu zagramy "wszystko". Tylko ta cena... :)
Mesa Rect-o-Verb to wzmacniacz, który oferuje bardzo dużo, sprawdzi w każdych warunkach, od studia, poprzez klubowe joby, aż po dużą scenę. I w zasadzie w każdym muzycznym stylu nie zawiedzie. Zapomnijcie więc o Mesa Boogie jako piecach wyłącznie do metalowej "łojki". To świetny i absolutnie profesjonalny "multitool" dla gitarzysty.. Weselnego również :)
W przygotowaniu jeden z najbardziej nieudanych konstrukcyjnie i awaryjnych wzmacniaczy Marshall'a.. i co można zrobić, by się dało z nich bezawaryjnie korzystać.. Kto zgadnie o jaki wzmacniacz chodzi? :)
Zapraszam do polubienia naszej strony..:) "Skrobiemy" regularnie artykuły o wzmacniaczach gitarowych (i nie tylko) okiem elektronika (i fana lampowych konstrukcji) i gitarzysty-audiofila :P