Bad Cat Wild Cat 40R
W branży samochodowej, po "tych wszystkich" VW, Audi, Ford, Opel i dziesiątek innych marek, niektórzy docierają do "samochodowego absolutu", czyli takich ikon motoryzacji jak Ferrari, Bentley, Rolls-Royce itp.. Jedni dla prestiżu , inny by się się cieszyć świadomością, że "lepiej już się nie da"...
W świecie lampowych wzmacniaczy gitarowych jest podobnie. Wszyscy doskonale znamy światowe potęgi takie jak Fender, Marshall, Mesa-Boogie, Peavey, produkujące seryjnie tysiące egzemplarzy. Ale to tak naprawdę raczej "wehikuły klasy średniej", bo w dalszym ciągu najwyższej klasy wzmacniacze to małe serie budowane w niewielkich manufakturach. O Matchless, Bad Cat, Doctor-Z, Diezel, Star Amps czy Splaw słyszy się znacznie mniej niż o wielkich muzycznych koncernach. I w sumie nic dziwnego, bo skala produkcji jest raczej niewielka, a ceny "czegokolwiek" zaczynają się od minimum 2500$ za egzemplarz.
W tym Kółku Wzajemnej Adoracji producentów boutique wzmacniaczy trzy marki zasługują na szczególną uwagę, tym bardziej, że za ich konstrukcjami stoi jedna i ta sama osoba, pan Mark Sampson. Oczywiście chodzi o manufaktury Bad Cat, Martchless i Stars Amps. To, co je wyróżnia od innych to absolutnie "przedpotopowy" sposób budowania swoich wzmacniaczy. Prawdziwy montaż point-2-point "czystej krwi", rodem przed 80lat. Nie znajdziecie w tych konstrukcjach żadnych płyt turret-board, żadnych równiutko ułożonych rezystorów, kondensatorów pomiędzy mosiężnymi kołkami na płycie turret-board i kabelków "pod sznurek". Raczej zaskoczy was pozorny bałagan, plątanina przewodów i będziecie się zastanawiać "o co kaman?.." Otóż te wzmacniacze grają.. grają jak nic innego na świecie i chętnych na pozbycie się minimum 2500$ ciągle nie brakuje.
Tak więc dzisiaj coś specjalnego.. Bad Cat Wild Cat 40R. Dwukanałowy head o mocy 40W i wbudowanym reverbem sprężynowym. Klasyka gatunku wzmacniaczy boutique, o jakości gwarantowanej przez Marka Sampsona, któremu, jako konstruktorowi, zaufały takie nazwiska jak Billy Gibbons, Brian May, Bob Dylan, Bruce Springsteen, Elvis Costello, Peter Frampton, Mike Landau i wielu wielu innych... Jak widać, najwyraźniej "żarty się skończyły..".
Bad Cat Wild Cat 40R prezetuje się dość potężnie. Szerokością i głębokością dorównuje np. Peavey 5150 w wersji 100W, ale Wild Cat jest nieco wyższy. A także jest od wspomnianego Piwi zdecydowanie cięższy. I prawdę mówiąc, nie ma się czemu dziwić, bo transformatory w Wild Cat są większe niż w Piwi 5150, choć to Peavey ma 100W, a Wild Cat tylko 40W. Czy ktoś się tu pomylił? Nic tych rzeczy. Widocznie przy projektowaniu Wild Cat księgowi nie mieli nic do powiedzenia i wzmacniacz jest zaprojetowany "zgodnie ze sztuką" bez jakichkolwiek budżetowych ograniczeń, a przy projektowaniu Peavey 5150 zapewne czuwała armia dusigroszy, by inżynierów za bardzo nie poniosło.
Jak na topowy wzmacniacz przystało, Bad Cat Wild Cat 40R to konstrukcja z założenia zbudowana jako "heavy-duty", mająca pracować wiele lat bezawaryjnie, tak jak pracowały dawniej wyprodukowane konstrukcje, z których wiele, pomimo wieku 30-40 lat i więcej, do dzisiaj cieszą się dobrym zdrowiem. W minionych czasach przy projektowaniu trwałego sprzętu obowiązywała następująca zasada: "oblicz wymagane parametry elementu, pomnóż je przez dwa i dokładnie taki element zastosuj". Dzisiaj projektuje się wręcz odwrotnie. Produkt ma przeżyć nieco dłużej niż okres Gwarancji ... i tyle. Potem masz kupić następny.. nowy..
Spójrzmy na przedni panel.. Klimat "starocia" w pełnej krasie. Wild Cat to head dwukanałowy o bardzo prostym preampie, więc i gałek tu nie za wiele. Kanał pierwszy to pierwsze cztery potencjometry od lewej. Zaledwie Volume, Bass, Treble i Reverb. W kanale drugim nieco więcej, bo jest jeszcze tajemniczy potencjometr Tone i przełącznik , który robi dość nietypową rzecz. W lewym położeniu tego przełącznika nie działają potencjometry Bass i Treble kanału drugiego, natomiast działa potencjometr Tone, który jest de facto skokowym przełącznikiem, pozwalającym na "podcięcie" dolnego pasma brzmienia gitary w kilku zakresach. Żadna inna regulacja w tym trybie przełącznika nie działa. W prawym położeniu przełącznika regulacja Tone przestaje działać i mamy dostępne normalne regulacje Bass i Treble.
Całkiem w lewej strony przedniego panelu mamy gniazda wejściowe 1 i 2, odpowiednio dla danego kanału, bo z poziomu panelu nie ma żadnej możliwości przełączenia kanału i trzeba po prostu przełożyć wtyk gitary w drugie gniazdo. Przełączanie kanałów jest dostępne jedynie za pomocą nożnego sterownika. Całkiem po prawej stronie panelu są dwa potencjometry, które mogą działać jako Master Volume na danym kanale. Mogą , ale nie muszą, i do określenia tego , czy te potencjometry są aktywne czy nie, służą dwa przełączniki znajdujące się tuż obok.
W porównaniu do nowoczesnych konstrukcji wygląda to bardzo skromnie, a już "fjuczer" w kanale drugim, który odłącza całkowicie barwę dźwięku wydaje się być zupełnie bezsensowny. Pozory jednak mylą. Trzeba mieć świadomość, że każda regulacja barwy dźwięku to swoistego rodzaju "psuj brzmienia", bo wprowadza tzw. zniekształcenia fazowe w pasmie sygnału, a to z kolei powoduje "poszatkowanie" pasma sygnału na mniejsze fragmenty i poprzesuwanie ich w domenie czasu, efektem czego w skrajnych przypadkach jest "mydlane, spod koca" brzmienie. Z takiej perspektywy możliwość pominięcia układu barwy dźwięku jest cenną funkcjonalnością.
Na tylnym panelu równie oszczędnie. Gniazdo zasilania, przełączniki Power i Standby, gniazdo nożnego sterownika, przełącznik redukcji mocy wzmacniacza o 50%, działający na zasadzie zmiany trybu pracy lamp mocy z pentody na triodę oraz gniazdo wyjściowe do podłączenia zestawu głośnikowego wraz z obrotowym selektorem impedancji zestawu głośnikowego. Ciekawie działają przełączniki Power i Standby. Po załączeniu zasilania przełącznikiem Power podświetla się napis "BadCat" na przednim panelu, a po włączeniu napięcia anodowego przełącznikiem Standby dodatkowo podświetlają się "oczy kota". Miły dodatek z fantazją.
Wreszcie zaglądamy do środka.. stalowe chassis wypełniają elementy zamontowane w charakterystyczny i bardzo "staroświecki" sposób. Jak już wcześniej wspomniałem, nie ma ty żadnej płyty typu turret-board, a tym bardziej PCB. Elementy są polutowane do wsporników lub bezpośrednio do końcówek podstawek lamp i to w taki sposób, by zapewnić możliwie krótkie połączenia. Była to dawniej typowa technika montażu układów lampowych wysokich częstotliwości. I jak się okazuje, w wzmacniaczach gitarowych sprawdza się doskonale. Warto zwrócić uwagę na to, że elementy są pogrupowane jak najbliżej podstawek lamp, właśnie z powodu wymogu możliwie krótkich połączeń pomiędzy aktywnymi elementami (lampy) a pasywnymi (rezystory, kondensatory). Wszystkie elementy są wysokiej klasy i z ich trwałością nie powinno być problemu, byle okresowo sprawdzać stan lamp itp.
Osobiście uważam tak montaż na najbardziej odpowiedni dla lampowego wzmacniacza, choć jest też zapewne najbardziej pracochłonny. Taki montaż minimalizuje szkodliwe pojemności w całym układzie , co przekłada się na bardzo dobre, ultra-dokładne i "szybkie" brzmienie o bardzo dużej podatności na artykulację. Te zalety może nie są istotne przy brzmieniach typu hi-gain, w których sygnał jest bardzo przesterowany skompresowany, ale przy brzmieniach z pogranicza clean i crunch klasa Bad Cat Wild Cat 40R jest natychmiast doceniania. Gra to absolutnie świetnie..
Gra świetnie .. to znaczy jak gra?. Bad Cat Wild Cat 40R to head o dwóch, zupełnie autonomicznych kanałach. Autonomicznych to znaczy, że mogą grać jednocześnie, bo każdy kanał jest zupełnie samodzielny i nie "zapożycza" lamp z innego kanału, jak się to nagminnie dzieje w standardowych konstrukcjach. Takie podejście do sprawy kanałów daje pełną swobodę w projektowaniu i pozwala uzyskać najlepsze efekty. Brzmienie Bad Cat Wild Cat 40R jest dość ciemne, "gorące" i efekt ten jest potęgowany przez stopień mocy oparty o dwie lampy EL34 pracujące w klasie "A" z automatycznym BIAS, który współpracuje z lampowym prostownikiem na lampie GZ-34.
Generalnie brzmienie Cat Wild może być sporym problemem dla gitarzystów grających na dużych przesterech i słabych czy średnich wzmacniaczach. Po pierwsze, normalnie w Bad Cat Wild Cat 40R żaden kanał nie jest kanałem typu Drive. Oba to z definicji kanały Clean, które łamią się do absolutnie świetnego brzmienia Crunch, pod warunkiem, że w prawej ręce mamy młot Thora. Po drugie.. potrzebny młot Thora.. Po trzecie.. head nie wybacza.. niczego nie wybacza... struny 09 i technika legato tutaj się zupełnie sprawdzą.
Kanał pierwszy.. oparty o lampę wejściową 12AX7 i zbudowany tak, by eksponować jej charakter. W zakresie brzmień czystych góra pasma jest łagodna, "ciepła". Miarę rokręcania Volume brzmienie łamie się do Crunch o dość "zajadliwym" charakterze, trochę takim jaki znamy z Marshall 2203. W całym zakresie czułości brzmienie jest fenomenalnie szczegółowe, "dokładne" i "kolorowe", ale również "grube", nasycone . Pod palcami czuje się każdą wibrację dźwięku w głośniku. Ma się wrażenie, że wzmacniacz reaguje na to, jak gramy, jak operujemy kostką czy palcami. Jest w swoisty sposób interaktywny z gitarzystą. I ta fantastyczna selektywność. Słychać każdy szczegół, każdy fretnoise, każdą pomyłkę.. Sound robi wrażenie..
Kanał drugi.. I tu niecodzienna rzecz. Lampa wejściowa to kultowa wręcz EF86. Miniaturowa pentoda, dawniej stosowana powszechnie do przedwzmacniaczach mikrofonowych, a w wzmacniaczach gitarowych powszechnie używał jej Vox w starych edycjach Vox AC15 oraz we współczesnym modelu Vox AC30H2X. EF86 to lampa o wysokim wzmocnieniu, prawie dwa razy większym niż 12AX7 i bardzo szerokim i wyrównanym paśmie, przy której lampa 12AX7 to prawie telefon. Lampa wręcz idealna, ale niestety nie ma róży bez kolców. EF86 jest dość kapryśna, wiele egzemplarzy jest bardzo czułych na wstrząsy i dosłownie zamieniają się w mikrofon. Stwarza to spore problemy w stosowaniu ich w wzmacniaczach gitarowych i obecnie spotyka się ją bardzo rzadko.
Kanał drugi w Bad Cat Wild Cat 40R to trochę hołd złożony kultowemu Vox AC15 i można by powiedzieć, że w zasadzie jest to nieco zmodyfikowany układ premapu Vox AC15 z 1960r. Brzmienie jest inne, bardziej "otwarte" i bardziej "hifi" niż w kanale pierwszym. Charakter brzmienia Crunch też jest zdecydowanie inny. Jest ono znacznie mniej agresywne, dużo bardziej "gładsze" i rzeczywiście przypomina świetnego , małego Vox'a. I podobnie jak w kanale pierwszych, jest ta fantastyczna precycja brzmienia i świetna podatność na artykulację. Całość brzmienia dopełnia bardzo dobry sprężynowy reverb, którego nasycenie możemy regulować dla każdego kanału osobno.
Bad Cat Wild Cat 40R nie dla każdego... A tak właśnie. Nie każdemu Bad Cat Wild Cat 40R przypasuje. To zupełnie inne terytoria niż EVH5150 czy Mesa-Boogie Dual Rectifier. Bad Cat Wild Cat 40R to udana kompilacja świata JTM45 i Vox AC15, ale o swoim natywnym charakterze i ekskluzywnym ( i drogim ) wydaniu. Gitarzyści grający stylem, nazwijmy to "emotional", potrafiący swoja gitarą opowiadać, oddawać emocje, będą tym wzmacniaczem wrecz zachwyceni. To absolutny top-class i wart swojej ceny.
Sam model Wild Cat 40R nie jest już produkowany i zastąpił go model Black Cat R, ulepszony i zmodyfikowany względem Bad Cat Wild Cat 40R, ale jak jest napisane w ulotce reklamowej, Black Cat to bezpośredni sukcesor po Bad Cat Wild Cat 40R. W Black Cat R dołożono mi. układ pętli efektów, której Widl Cat nie posiada. Cena nowego egzemplarza to koło 2600$, więc jest drogo, ale nie nieprzyzwoicie drogo Z swej strony szczerze polecam.