Ashdown Little Bastard 30W
Dawno dawno temu, zanim powstał węgiel kamienny, a ja byłem Piękny i Młody, spory czas grałem na maleńkim lampowym wzmacniaczu o mocy 12 Watt, wyprodukowanym w Niemieckiej Republice Demokratycznej, w kraju, który już nie istnieje. Firma, która zrobiła ten wzmacniacz też już nie istnieje, a nazywał się on Regent MV3. Grałem, zarabiałem, dziewczyny szalały, było super :) Mijały lata, coraz to inne piece pojawiały się i znikały jak meteory i już nigdy nic nie było takie same :P Aż pojawił się On...
Gdy dotarła do nas niewielka, bo zaledwie 30W basowa, lampowa głowa Ashdown Little Bastard, to tak się jakoś nostalgicznie zrobiło :)
W obecnych czasach, kiedy basista bez 500Watt za plecami nie ma co wychodzić na scenę, można by pomyśleć, że 30 watowy lampiak do basu to jakiś żart radosnego konstruktora, który ma dobrego dealera :)
Jednak okazuje się, że "małe jest piękne" i ten "miniaturowy" lampowy wzmacniacz ma swoje zalety, a w realnym zastosowaniu nie jest to taki zupełny "słabeusz". Wzmacniacz pochodzi z 2010r, z pierwszej, jeszcze ręcznie składanej serii 100 szt., wyprodukowanej w zakładach Ashdown'a w Anglii.
Jak się popatrzy na ten wzmacniacz, to z miejsca nasuwają nam się jakieś skojarzenia. A jak się już wyciągnie chassis, to jesteśmy już prawie pewni, tylko kolor się nam nie zgadza :) Tak Panowie i Panie, w tym piecyku "maczał ręce" Dave Green, postać związana bezpośrednio ze wzmacniaczami Orange,Matamp i Green, a zatrudniony w 2007r przez Ashdown'a na stanowisku "Valve tube amp guru" :).. Gdybyście zobaczyli "bebeszki" np. Orange Rocker, to ewidentnie widać, że to ta sama "ręka".
Ashdown Little Bastard to niewielki, raczej lekki, bo ważący zaledwie 11kg, wzmacniacz o mocy 30W. Końcówka mocy oparta o cztery lampy EL84 z automatycznym prądem spoczynkowym i lampie 12AX7 jako inverter, a preamp to zaledwie dwie lampy tego samego typu. Płyta główna to bardzo porządnie wykonany PCB, nie mający nic wspólnego z "telewizorową technologią". Komponenty bardzo przyzwoite, choć w pierwszym stopniu przydały by się rezystory metalizowane, bo wzmacniacz w stanie fabrycznym trochę szumi. Nie jest to jakoś bardzo uciążliwe, da się z tym żyć, ale jak zawsze "lepsze jest wrogiem dobrego" :). Transformatory więc "lepsze niż dobre". Całość bardzo dobrze zmontowana. Solidność budowy tego małego piecyka budzi zaufanie.
Na przednim panelu, całkiem ładnie wyglądającym, znajdziemy cztery potencjometry, z których fabrycznie działa sensownie tylko jeden, a mianowicie potencjometr Volume.. Pozostałe, to jest Bass, Middle i Treble... działają w sposób dla mnie i Właściciela tego piecyka niezrozumiale i ewidentnie "żyją swoim życiem". Również kolejność ich umieszczenia, czyli kolejno Middle, Bass Treble jest dla nas sporą zagadką... Nad potencjometrami barwy dźwięku znajdują się dźwigniowe przełączniki, mające w założeniu Producenta modyfikować działanie tych niedziałających potencjometrów... Przestajemy cokolwiek rozumieć :P. Zaczynamy podejrzewać, że nasze pojęcie "dobrego wzmacniacza" w tym przypadku jest niewystarczające i musimy sobie przyswoić "ashdown'owe How-To", posiłkując się jakimś "wspomagaczem", bo inaczej nie zrobimy "kroku dalej". A o tym poniżej...
Każdy Serwisant przed naprawą Ashdown'a powinien obowiązkowo wypalić porządnego jointa. Wówczas konstrukcja i "pomysły" Ashdown'a staną się dla niego oczywiste i zrozumiałe. Bo bez jointa... hymm... trochę gorzej... może być z tym problem. Na przednim panelu mamy dwa gniazda do podłączenia gitary. "Low" oraz "High". I teraz pytanie... W które gniazdo byście podłączyli bass pasywny, a w które aktywny? 99% muzyków bass pasywny podłączy do gniazda "High", bo to poniekąd gniazdo o wysokiej czułości, a bass aktywny do wejścia "Low", bo preamp w basie ma wysoki sygnał wyjściowy... Otóż drodzy Bassmani... jesteście w błędzie, bądź nie wypaliliście jointa :P. W Ashdown gniazdo "Low" to gniazdo, do którego podłączmy gitarę o małym sygnale wyjściowym, a do gniazda "High" wiosło z wbudowanym preampem. Proste? Proste :) Adres dobrego dealera dostępny na naszej stronie :P
Po tej krótkiej lekcji "Ashdown'owej filozofii" można się zabrać do pracy... Wzmacniacz dotarł do nas w stanie całkowicie sprawnym w rozumieniu Producenta, a w naszym rozumieniu "sprawny inaczej"... Problemem była regulacja barwy dźwięku i pasmo wzmacniacza. Wzmacniacz w żaden sposób nie dał się ustawić do współbrzmienia z zespołem, choć jego moc okazywała się wystarczająca. Grał bardzo niskim, niekontrolowanym basem, a dodatkowo miał silnie podkreślone i nie do skorygowania górne pasmo, "nachodzące" na inne instrumenty. Jednym słowem grał "wszędzie", tylko nie tam gdzie potrzeba.
Właściciel tego "malucha" jest doświadczonym muzykiem i posiada kilka innych basowych wzmacniaczy, w tym head Thunderfunk, w których "wszystko się zgadza". Ashdown'a Little Bastard ma od kilku lat. Choć nie może go używać z powyższych przyczyn - nie zdecydował się na sprzedaż, intuicyjnie czując w tym "lampiaczku" spory potencjał...
Jedno jest pewne... Projektant tego wzmacniacza nigdy nie grał na basie, bo gdyby grał, to tak by tego nie wymyślił :) Barwa dźwięku w Ashdown Little Bastard to zmodyfikowany układ barwy używany w gitarowych wzmacniaczach Fendera. Niestety, moim zdaniem, niezbyt szczęśliwie zmodyfikowany.
Układ barwy we wzmacniaczach basowych to dość krytyczna sprawa. Z jednej strony musi zapewnić korekcję dającą odpowiednie "nasycenie" niskim pasmem, z drugiej strony nie może prowadzić do "marnotrawienia" mocy wzmacniacza.
Problem jest w tym, że zbyt "niskie" ustawienie korektora dolnego pasma podbija częstotliwości, z którymi paczki basowe radzą sobie słabo i mało efektywnie. Łatwo doprowadzić do sytuacji, że "na papierze" wszystko ładnie wygląda, a w rzeczywistości wzmacniacz generuje (i zużywa moc) na pasmo, którego paczka nie jest w stanie dobrze wyemitować.
Struna E w basie czterostrunowym to częstotliwość 41,2Hz. To nisko i jak się przyjrzeć ofercie kolumn do basu, to tylko najlepsze (i drogie) konstrukcje sobie z tym radzą. Dla przykładu: pasmo 40Hz w Ampegu "obsługuje" jedynie seria Pro. Standardowe paczki Ampega "kończą" się na 50Hz. Szwedzki EBS, bardzo szacowny producent, w serii profesjonalnej oferuje zestawy oparte na głośnikach 10-calowych o paśmie zaledwie do 70Hz. Przynajmniej piszą "prawdę", bo ostatnio w bardzo wielu katalogach można się natknąć na "marketingowe cudotwórstwo" i parametry krańców pasma są podawane przy spadku o -10db , zamiast przy -3db (istnieje na to norma). Różnica spora, bo to 7db, czyli mniej więcej -10db to czterokrotnie gorszy wynik niż -3db. Ale kto handlowcowi zabroni :)
Jak widać problem jest spory i dobra barwa dźwięku dla gitary basowej powinna się "wstrzelać" w użyteczny zakres pracy kolumny głośnikowej, a więc okolice 50-70Hz, a to co jest poniżej, powinno być tłumione, aby nie obciążać wzmacniacza pasmem, którego paczka i tak skutecznie nie odtworzy. Pasmo środkowe i górne dla paczek basowych to już nie problem, bo są one wyposażone do głośnik wysoko-tonowy typu tweeter czy horn. Od regulacji barwy w paśmie środkowym i górnym wymaga się, by była możliwość realniej szerokiej korekcji, by w razie potrzeby tą górę pasma było można stłumić, by nie "przeszkadzać" innym instrumentom w zespole, np. klawiszom, gitarze...
Jak się ma te 50-70 Hz do częstotliwości struny E, wynoszącej 41,2 Hz.. Czy to ma szanse działać?... Jak najbardziej... Dźwięk instrumentu to nie jest czysty, sinusoidalny ton, tylko "konglomerat" wielu częstotliwości pochodnych, nazywanych alikwotami czy harmonicznymi. I tak naprawdę, w przypadku gitary basowej, dominującą role w emisji dźwięku ma tzw. pierwsza harmoniczna, czyli ton, składowa dźwięku o częstotliwości dwa razy wyższej czyli okolice 80 Hz.
Są także basy pięciostrunowe ze struną B, grające jeszcze niżej niż "czwórka", a mimo to nawet na relatywnie słabych paczkach tą piątą strunę słychać. Niech żyją alikwoty :)
W Ashdown Little Bastard w stanie fabrycznym korekcja barwy dźwięku "stoi na głowie". Punkt środkowy regulatora Bass to 20Hz... Czyli dodając basu uzyskujemy mało czytelny, "zmulony" dół, "wylewający" się paczki w niekontrolowany sposób. Czytelność dźwięków basu była słaba, a sama regulacja mało skuteczna. Z kolei pasmo środkowe i górne można było w najlepszym wypadku ustawić "na płasko". Nie dało się natomiast "ściąć" góry by uzyskać np. "brzmienie reggae".
No to przerabiamy układ barwy :). Właściciel dał mi "wolną rękę", więc "hulaj dusza". Kilka podejść do symulatora LTSpice, programik ToneStack ze strony Duncan Amps też był i wybór padł na zmodyfikowany układ barwy rodem z Marshall'a. Ma on tą dobrą właściwość, że dość mocno "podcina" niechciane zbyt niskie pasmo dołu i daje się łatwo przystosować na "basowy charakter".
Całą fabryczną korekcję wylutowano, łącznie z potencjometrami, bo ich wartości nie pasowały do nowej regulacji barwy. Częstotliwości środkowe regulatorów zaprojektowano następująco: Bass - 70Hz czyli "basowe mięcho". Wiele paczek basowych typu bas-refex jest nastrojonych na tą częstotliwość, więc korekcja jak najbardziej optymalna. Middle - 700Hz to częstotliwość ataku strun w gitarze basowej. By uzyskać miękkie "brzmienie reggae" trzeba tą częstotliwość osłabić, więc również te pasmo uważam za optymalne. Treble - 2,5 kHz to jazgot "rozbrykanych" strun. Również "slaperom" taka regulacja będzie pasować...
Nowy układ barwy wlutowano, a testy na serwisowej paczce brzmiały bardzo obiecująco. Umówiłem się z Właścicielem na odbiór piecyka na naszej sali prób, na której dysponuję potężną, basową paczką 2x15 (!!!) na dwóch świetnych głośnikach Faitel PR 400 PRO. Po odpaleniu, nasz 30 watowy "słabeusz" pokazał "pazurki". Zagrał całkiem głośno, świetnym lampowym "kolorem".
Chyba ze dwie godziny z Właścicielem ogrywaliśmy "nowy" piecyk, "mlaskając ozorkami" z zachwytu. Naprawdę zawodowo to teraz gra. Właściciel miał za kilka dni koncert i zdecydował się użyć na nim tego piecyka i podesłać informację o wrażeniach z grania... Pozwolę sobie zacytować treść informacji, jaką wczoraj wieczorem dostałem na Messengera... cyt:
"Jestem właśnie na próbie. Ashdown po prostu miażdży!!! Miałem pewne obawy czy nie wyszedł mimo wszystko za tłusty, bo moje paczki nie są tak selektywne, jak Twoja. Ale w miksie jest POTĘGA!!! Bardzo bardzo bardzo dziękuje!! ????"
No comment :)
Komu bym polecił ten wzmacniacz? W stanie fabrycznym chyba nikomu, ale jeśli ktoś znajdzie budżet rzędu 300 zł na modyfikację, to perspektywa bardzo się zmienia. Przede wszystkim 30W w połączeniu z dobrą, sprawną paczką to moc w zupełności wystarczająca na spokojniejsze job'y. Kolejna sprawa, to świetne, absolutnie autentyczne, nasycone lampowe brzmienie. Żaden tranzystor czy klasa "D" tego nie da. Do studio nagraniowego również nada się idealnie... I jest jeszcze coś... coś bardzo ważnego... mobilność. "Mały" Ashdown jest pod tym względem fantastyczny. Niewielki, relatywnie lekki. Wasze plecy Wam podziękują :) Generalne.. Ashdown Little Bastard... Doskonały materiał na świetny, w pełni lampowy mini-head do basu... Polecam :)