Ampeg VT-22
Jak powiedział Kanclerz Palpatin: "Ampeg VT-22 to nieposkromiona siła" :)
I dlatego też niegrzeczni chłopcy z The Rolling Stones wybrali właśnie ten wzmacniacz we wczesnym okresie swej działalności, właśnie wówczas, kiedy tryskali nieposkromioną "siłą i niegrzecznością" :P
Przed Wami 43-letni "staruszek" Ampeg VT22. "Staruszek", na którym podobnie jak na Keith Richards widać ślady wielu lat "rockowego" użytkowania, a mimo to trzyma się dzielnie :) Wzmacniacz pochodzi z wczesnych lat 70-tych, kiedy grało się "inaczej", więc też "inaczej" budowano wzmacniacze. Ampeg VT22 pochodzi z rodziny wzmacniaczy, to jest Ampeg V2 i V4, będącymi gitarowo-basowymi heada'mi oraz VT40 i VT22 budowanymi jako comba o mocy 60W i 100W.
W latach 70-tych na scenie trzeba było mieć kawał "palnika" aby zaistnieć i Ampeg VT22 do takich wzmacniaczy należy. Obecnie, po naprawie, te combo przy absolutnie czystym sygnale wykręca 112,5W, a przesterowany generuje - "niszczące" wszystko w promieniu 20m - 144,5W !!! :) Wersja VT22 na lampach 6550 wykręcała 130 W RMS czystego sygnału. W tym samym okresie również Fender produkował sceniczną "bestię" o mocy 160W, to jest Fender Super Twin. Trzeba też pamiętać, że "staro-rockowe" 100W to inne "100W", które możemy współcześnie kupić w sklepie. Oszczędności na transformatorach zrobiły swoje i obecnie produkowane wzmacniacze nie mają takiego "punch'u" jak dawne konstrukcje.
W Ampeg VT wszystko się zgadza... oprócz wagi... Jest przeraźliwie ciężki. Dwie osoby mają co nosić, a jedna... a jedna to ma spore "wyzwanie" :P... Jeśli jesteś postury Kirk Hammett'a, to nie ma sprawy, możesz sobie taki piecyk kupić. Ale jeśli wyglądasz raczej jak Stevie Vai , to daj sobie spokój...
Wyobrażam sobie taki dialog w biurze konstrukcyjnym Ampega...
- Szefie , zrobiliśmy prototyp VT22
- OK chłopaki... ile to ma mocy?
- 120W Szefie...
- Może być... ile waży?
- 35kg Szefie...
- (Szef)... za mało... wracać i mi to poprawić...
I tak Ampeg VT-22 waży zaledwie... 40kg :P
Ampeg VT22 jest zbudowany jak wysokiej klasy wzmacniacz HiFi. Potężny, i jak słychać, dobrze nawinięty transformator głośnikowy dostarczają pasma według danych katalogowych od 20Hz do 20000Hz z odchyłką zaledwie -1dB. Również szum własny, mierzony w stosunku do pełnej mocy, to -80dB. Dla wielu współczesnych, nawet bardzo dobrych (i drogich) konstrukcji gitarowych takie parametry są poza zasięgiem.
V22 to dwu-kanałowe combo. Pierwszy kanał to Distortion, drugi Clean. Oba kanały współdzielą dość wymyślną korekcję barwy dźwięku, ale o niej trochę później. Kanał Drive jest specyficzny. Nie jest to bowiem przester lampowy!
W tym kanale za przesterowanie odpowiadają dwie diody półprzewodnikowe, podobnie jak w np. TS9. I brzmienie tego przesterowania jest rzeczywiście "TS-owate" :). Ja nie lubię brzmienia TS'a, więc ten sound mnie nie przekonuje, ale to stricte subiektywna opinia.
Ciekawa jest regulacja tego przesterowania. Ten kanał ma dwa potencjometry regulacyjne Volume i Distortion. W lewym skrajnym położeniu potencjometru Distortion uzyskujemy czyste brzmienie Clean, a w prawym skrajnym położeniu pełny sygnał z "ampegowego TS9". Ale w położeniach pośrednich mam jakby miks sygnału przesterowanego i czystego. Całkiem ciekawie to brzmi.
Kanał Clean to taki ultra-clean. Absolutnie czysty, bardzo dynamiczny, "kryształowy" sound z ciekawą regulacją barwy dźwięku. Ameg stosuje regulację barwy w układzie Jamesa, coś zupełnie innego niż Fender czy Marshall. Ten sam układ barwy jest powszechnie stosowany w sprzęcie HiFi. Regulacja tym układem ogranicza się do Bass i Treble.
Dodatkowo mamy jeszcze regulację pasma środkowego, opartą na indukcyjnościach, a to już raczej rzecz rzadko spotykana, choć z innych firm często stosuje ją Mesa-Boogie w swoich EQ. Pasmo regulacji środka w V22 ma trzy zakresy ustawiane przełącznikiem na panelu wzmacniacza. Całość działa bardzo efektywnie, można ustawione pasmo w dużym zakresie wytłumić lub wzmocnić. W przypadku używania gitary basowej, bardzo przydatna sprawa.
Rozkręcony na max Amped V22 świetnie "kranczuje"... Dosłownie zieje "żywym ogniem"... Problem w tym, że aby się tym swobodnie delektować, należało by ten piecyk zakopać dwa metry pod ziemią, bo wzmacniacz nie ma czegoś takiego jak Master Volume :) Z resztą nie byłby osamotniony, bo obok leżał by np. Orange OR120 :P ..."Cios" V22 jest niesamowity. To broń "masowego rażenia" :) Niestety kluczyk do zapalnika często trzyma żona :P
W środku chassis gęsto. Sporo kabelków, wsporników, choć większość układu znajduje się na dwóch niewielkich "starożytnych" PCB. Pamiętajmy, że piecyk ma 43 lata i wówczas był zapewne ultra-nowoczesny. Całość mimo upływu lat "trzyma się kupy", choć wiele elementów zaczęło się "rozsypywać". Głównie to kondensatory, na których lakier zabezpieczający dany element po prostu popękał. Naprawa generalnie ogranicza się do wymiany. Niestety nie jest to takie komfortowe i manewry nie są zbyt przyjemne. "Bestia" swoje waży :) Transformatory są naprawdę imponujące, obliczone na długotrwałą pracę z pełną mocą, więc muszą "swoje" ważyć...
Całość konstrukcji jest wręcz betonowa, bo to był bardzo poważny sprzęt "na trasy", a nie jak dzisiaj, do "poplumkania" w sypialni :) Poobdzierany, pobrudzony, ale po kilku "przeszczepach" nadal w świetniej kondycji. Ale uwaga... w piecyku są dwa potencjalne problemy. To dwie nietypowe lampy, których już się nie produkuje i trzeba je "łowić" z oczywistym ryzykiem na portalach aukcyjnych. Te lampy to 6AN8A oraz 6CG7. Pierwsza z nich trioda i pentoda w jednej obudowie wielkości lampy 12AX7. W układzie V22 pełni rolę "napędu" lamp mocy i wielkim stopniu zależy od niej finalna moc wzmacniacza. Mnie udało się kupić dwie sztuki wyciągnięte z jakiegoś starego japońskiego wzmacniacza HiFi. Jedna z nich jest w świetnym stanie i została założona. Druga trochę gorsza, ale sprawna i będzie "na zaś" :)
Lampa 6CG7 to z kolei podwójna trioda średniej mocy o wielkości pośredniej pomiędzy 12AX7 a EL84... Odpowiada na "napęd" reverbu sprężynowego, bo V22 taki również posiada. Aktualnie założona "swoje" już wychodziła, a używane na akcjach są w dość wysokiej cenie. Trzeba polować dalej :)
Oryginalnie we wzmacniaczu były używane w preampie lampy 12DW7, czyli coś pośredniego pomiędzy 12AX7 a 12AU7, ale można z powodzeniem założyć lampy 12AX7. W stopniu mocy fabrycznie były 7027A, czyli współczesne 6L6GC. Była też produkowana wersja z lampami 6550 w stopniu mocy i wówczas taki V22 "wykręcał" czyste 130W RMS !!! Gdyby nie te dwie nietypowe lampy, to "życie było by piękne"..
Dla kogo ten wzmacniacz w Anno Domini 2019?... Trudne pytanie.
Potężna moc bez Master Volume, spore gabaryty i waga raczej zniechęcą aktywnych muzyków, grających często i w różnych miejscach. Te spore combo jest a-mobilne i mało "przyjazne" :) To raczej go dyskwalifikuje w obecnych realiach.
Natomiast jest to łakomy kąsek dla kolekcjonerów wybitnych, choć historycznych konstrukcji. Ampeg V22 niewątpliwie taki wzmacniaczem jest, tym bardziej, że wśród użytkowników tego wzmacniacza znajdziemy takie nazwy jak The Rolling Stones czy Queens of the Stone Age. W zasadzie powinien stać w Głównym Urzędzie Miar jako "wzorzec lampowych 100W" :)
Jak ktoś chce mieć piec, który tworzył historię muzyki rockowej, to dlaczego nie :)