SWR SM500
Czyli High Fidelity Audio dla basisty i krótka Rozprawka O Zasilaczu.
Coś ostatnio "basowo" nam się zrobiło na serwisie, choć jakiś Fender HR "się naprawił" w międzyczasie. Ale skoro mamy świeżo w głowie Ampega SVT2-PRO, to teraz coś z zupełnie drugiego "końca kija", niemniej równie wysokiej klasy i równie "kultowy" sprzęt.
Kiedy pod koniec lat 70-tych Steve'a W. Rabe, założyciel firmy SWR, krążył po studiach nagraniowych w Los Angeles i dopytywał realizatorów "jak powinien brzmieć wzmacniacz do basu", ci wskazywali na monitory studyjne i mówili... "właśnie tak"..
I tak powstał w 1984r pierwszy SWR, PB200 (późniejszy SM400) który zdefiniował na zawsze słynne już brzmienie SWR'a.
Brzmienie "ciepłe", ale pełne szczegółów, precyzyjne i w pełni szerokopasmowe. Całkowite zaprzeczenie ampegowej "mantry". Wielki monitor studyjny do basu.. Można i tak :) .. I co ważne.. Bardzo wielu basistom taka szczegółowość, "wierność" brzmienia się spodobała i z czasem "brzmienie SWR" na trwałe wpisało się w kanony klasycznych, choć bardzo różnych, basowych sound'ów.
Owa "krystaliczność", "transparentność", "koherentność" dzięków wydawanych przez SWR'a do tego stopnia "przypasiła" realizatorom, że wspomniany PB200 został użyty w słynnej sesji nagraniowej pacyfistycznego hymnu "We Are The World". To już coś znaczyło i kariera SWR nabrała rozpędu.
Niestety "wszystko co dobre, to się szybko kończy" (dlatego mężczyźni żyją krócej :P) i SWR po latach prosperity został w 2003r wykupiony przez Fendera , który dość szybko tą markę "uśmiercił" , by zapewne nie robić konkurencji swojemu działowi Fender Bass Amplification, choć Fender się zarzeka , że pomiędzy dawną ekipą SWR'a a "ludźmi Fendera", panowała "bardzo przyjazna konkurencja"... :P .. Kombinuję i jakoś tego zwrotu nie pojmuję :P
Przed nami SWR SM500, już z epoki "Fender Era". Całkiem ładny, lekki a w stosunku do SVT2 to "nic-nie-ważący", rackowy "placek" wysokości 2U.
Waga i gabaryty czynią tą głowę całkiem miłą w eksploatacji, zaś możliwości mogą zaimponować. Wzmacniacz trafił do mnie z powodu przydźwięku sieciowego na wyjściu liniowym XLR oraz na rutynowy przegląd, więc przeglądam się w czarno-lustrzanej płycie przedniej SM500 i tak sobie myślę.. "Stary.. lata lecą.. a ty ciągle te lampiaki i lampiaki.. " :P Kupił byś sobie wreszcie jakiegoś porządnego "tranzystorka"..
Na początek "technikalia". SWR SM500 to hybryda, ale taka tyci tyci .. Tylko jedna lampa 12AX7, pełniąca w tej konstrukcji trzy dobrze przemyślane funkcje.
Jedna "połówka" tej lampy pracuje jako stopień wejściowy,który jest zoptymalizowany pod względem "szerokopasmowości" a jednocześnie "ociepla" i "zagęszcza" sygnał z basu. Druga część lampy stanowi układ Aural Enhancer, a jest to taki "psychoakustyczny oszukiwacz", który uwypukla skrajne zakresy pasma akustycznego przez co dźwięk robi się bardziej "plastyczny". Na marginesie w bardzo wielu studiach funkcjonuje procesor psychoakustyczny Aural Exciter, ale to nie jest to samo.
Druga "połówka" 12AX7 potrafi także "zadrajwować", jeśli podkręcimy mocno Gain, ale nie jest to coś super "smakowitego". Natomiast jako "lampowy kompresor" polegający na łagodnym zaokrąglaniu szczytów sygnału sprawdza się znakomicie.
Oprócz lampy 12AX7 sztuk jedna w preampie mamy "wiaderko" wzmacniaczy operacyjnych TL072. I tu już widać "rękę Fendera", a w zasadzie jego księgowych. W starszym bracie SM500. czyli SM900 pochodzącego jeszcze z "SWR Era", pierwszym, najważniejszym pod względem szumów wzmacniaczem operacyjnym był NE553P, który ma szumy prawie pięciokrotnie mniejsze niż TL072. Na szczęście wzmacniacze operacyjne w SM500 (w SM900 również) są zamontowane na podstawkach, więc można je samodzielnie wymienić.I w tym egzemplarzu taki układ NE553P założyłem.
Korekcja barwy dźwięku w SM500 jest wręcz imponująca. Mam dwa korektory półkowe skrajów pasma, czyli klasyczne "Bass" i "Treble" , a cały środek "kryją" nam aż cztery korektory pół-parametryczne z regulowanymi zakresami pasm dobranymi specjalnie pod kątem gitary basowej. Nawet najbardziej wybredny bassman-audiofil powinien być usatysfakcjonowany :) Naprawdę jest czym kręcić, o ile jest taka potrzeba i wszystko to działa zawodowo.
Końcówki mocy. Są ich dwie i head może pracować w trybie stereo, na przykład jako napęd dwóch zestawów głośnikowych oraz tryb bridge, w którym osiąga 500W RMS na obciążeniu 4 Ohm. Nie jest zbyt wiele jak na dzisiejsze czasy, ale w zdecydowanej większości zastosowań na pewno wystarczy. Co ciekawe, końcówki są zbudowane na "wypaśnych" bipolarnych tranzystorach mocy, dających "szybkie" i bardzo "twarde" brzmienie, w odróżnieniu do wszechobecnych tranzystorów unipolarnych (mosfet) w tym zastosowaniu, które brzmieniowo są bliższe wzmacniaczom lampowych. Ale Steve'a W. Rabe chciał zbudować mega monitor studyjny do gitary basowej , a nie kolejny lampo-udawacz :P Końcówki są zbudowane tak jak wysokiej klasy końcówki mocy do zastosować PA, czyli są szerokopasmowe, z dość dużym marginesem bezpieczeństwa i w niczym nie przypominają "telefonicznych" lampowych stopni mocy ze wzmacniaczy gitarowych. SWR to "basowe" Hi-Fi :)
Ten egzemplarz SM500 był fabrycznie w wersji amerykańskiej przystosowany do zasilania z sieci 110V. Właściciel kiedyś podjął decyzję o zmianie całego zasilacza na wersję odpowiednią do napięcia sieciowego 220V i ktoś zrobił to dobrze. Został założony toroidalny transformator zasilający o znacznie większej mocy niż oryginalny (oparty na rdzeniu EI) oraz założono tylko dwa kondensatory w zasilaczu w miejsce fabrycznych czterech z uwagi na brak miejsca, ale pojemność tych kondensatorów jest niewiele mniejsza od fabrycznego zestawu i wynosi 20000uF.
Niestety zasilacz "brumił" i przenosiło się to na resztę układu. Powodem jest banalny błąd przy montażu zasilacza, ale trzeba było na to wpaść :). Błąd jest widoczny na zdjęciu przedstawiającym całe chassis wzmacniacza. Ciekawe, czy ktoś wpadnie na to , co było przyczyną zakłóceń. Ja musiałem się trochę "nagłówkować", choć miałem to cały czas przed oczami :). Niemniej zasilacz ma bardzo dobrą wydajność , bo przy pełnej mocy napięcie na nim spada zaledwie o jakieś 8%, co jest świetnym wynikiem. "Toroidy rulez" :)
I tu dochodzimy do Krótkiej Rozprawki O Zasilaczu :)
Czy zdajecie sobie sprawę z tego , że 1 sekunda pracy 500W heada na pełnej mocy, to mniej więcej tyle energii ( i pracy) co cztery wystrzały z karabinku KBKS amunicją .22fb standard? ... Głowę daję , że nie :)
Bierzemy liczydło i liczymy :) Jeden pełny okres częstotliwości 50Hz (okolice struny E w basie) trwa 20ms (1s / 50) . Od szczytu ujemnego do dodatniego upływa 10ms. W tym czasie napięcie musi wzrosnąć od 0 do około 130V ( realne napięcie międzyszczytowe , nie RMS) na impedancji 4 Ohm aby uzyskać owe 500W. RMS, a szczytowy prąd pobierany z zasilacza to 32A (130V / 4 Ohm) !!!.
Praca to 500W * 1s = 500J (dźuli ). Energia pocisku .22fb standard, używanej w KBKS to 135J. Czyli basista "strzela" do publiki cztery razy na sekundę.. :P
Powyższy przykład daje wyobrażenie jak ważną role ma zasilacz. Spece od marketingu mogą wypisywać niestworzone "historyjki", ale praw fizyki nie zmienią. A całkiem często spotykam mniej więcej takie opisy.. "moc 500W, pobór energii z sieci energetycznej 300W (niby taki ekologiczny)"... Normalnie perpetum mobile, niskotemperaturowa fuzja nuklearna zaklęta we wzmacniaczach gitarowych.. Cuda Panie .. cuda... :P
Sprawa jest prosta.. Aby piec miał "łomot" , to musi "żreć". A "żreć" może tylko z zasilacza. I to dobrego zasilacza. By nie wnikać w szczegóły w normalnych wzmacniaczach , zarówno lampowych i tranzystorowych (wyłączając z tego klasę D wzmacniaczy) pobór mocy z sieci energetycznej musi być około 2 x większy niż deklarowana moc wzmacniacza. Jeśli jest inaczej, to jest to ściema i tyle.. nie dajcie wciskać sobie kitu.... :)
Tyle w wielkim skrócie o zasilaczu i jego "odpowiedzialnym zadaniu". Kiedyś zapewne jeszcze do zasilaczy wrócimy , bo to całkiem interesujący i fundamentalny temat dla dynamicznego, "kopiącego" brzmienia wzmacniaczy.
Wracamy do SWR SM500... Jakie on właściwie ma brzmienie?... Hymmm... SWR w zasadzie nie brzmienia :P... I to jest jego największa zaleta. Cała idea SWR polega na tym , aby wzmacniacz w minimalnym stopniu "nakrywał" brzmienie instrumentu. W SWR-owej definicji wzmacniacz ma przenosić w sposób maksymalnie transparentny i precyzyjny brzmienie instrumentu ze wszystkimi tego konsekwencjami. A konsekwencje są . Dla jednych dobre , a dla innych trochę mniej. "Badziewne" wiosło będzie grało na SWR-e jak "beznajdziejnie badziewne", a świetny, dobrze brzmiący instrument zagra jako "genialnie brzmiący". SWR'a nie da się oszukać. To co "włożysz" do gniazda Input, to uzyskasz spotęgowane na wyjściu. Speacon.
Dla kogo ten head?.. Dla tych, którzy "słyszą" , i to "co słyszą", nie jest im obojętne :). Z mojego rozeznania więc nie dla wszystkich :P Na pewno sprawdzi się w małych składach (duet, trio) gdzie w połączeniu z dobrym instrumentem jest w stanie swoim szerokim brzmieniem wypełnić "akustyczny obraz". Również basowe instrumenty akustyczne, wyposażone w odpowiednie przetworniki powinny na SWR SM500 zabrzmieć bardzo dobrze.Do wszelkiego rodzaju "muzyki cerkiewnej" , czyli pop-music (:P) również się nada.
Do zadziornej "rockerki" raczej nie , bo tu lampowy Ampeg "zaorał" resztę świata. Ale to takie moje subiektywne przemyślenia...
Reasumując .. jeśli ktoś szuka transparentnego , "szybkiego" wzmacniacza do basu i brzmienie Ampega zupełnie mu nie odpowiada , to prawdopodobnie wybór SWR będzie właściwym krokiem. High Fidelity Audio for bass players... :)
.