Orange OR 120
Jeden z pierwszych modeli wzmacniaczy produkowanych pod znamienitym szyldem Orange. Ten head pochodzi 1976r i jak widać na zdjęciach, prowadził bardzo "hulaszczy" tryb życia,
ale i tak wygląda chyba lepiej niż Keith Richards :P
Historia firmy Orange jest długa i pełna wzlotów i upadków. Firma przechodziła z rąk do rąk, ale co najważniejsze, w dalszym ciągu "jest" i produkuje świetne, rockowe wzmacniacze , Na wzmacniaczach tej firmy grali między innymi Jimi Page, Billy Gibbons, John McVie (basista Fleetwood Mac), Peter Green czy nasz "krajowy" gitarzysta, doskonale wszystkim znany Jerzy Styczyński (Dżem).
Dość powiedzieć, że początki Orange sięgają 1968r, a pierwsze egzemplarze budowane na linii produkcyjnej, z jakże charakterystyczną ikonografiką oprócz standardowych opisów potencjometrów, pojawiły się 1972r. Orange OR 120 to pierwszy model wzmacniacza z tego typu płytą czołową.
Orange OR 120 to dość "dziwny" wzmacniacz, gdybyśmy oceniali go z dzisiejszego punktu widzenia. Podobnie jak wczesne modele serii Marshall'a JTM czy JCM800 bez Master Volume, Orange OR 120 ma nieprzyzwoicie małą ilość potencjometrów, absurdalnie wysoką moc i w zasadzie tylko jedno brzmienie :)
Co tego nazewnictwa tego "jednego brzmienia" zdania są podzielone. Nikt do końca nie wie, czy to może Lead, a może Drive, czy też jednak Crunch.. Polemiki trwają (:))... Natomiast wszyscy są zgodni co do tego, jak te brzmienie ustawić. I tu pojawia się ewidentna wyższość starych, czy już wręcz "zabytkowych" konstrukcji nad współcześnie produkowanymi wzmacniaczami.
Posty na FB są pełne zapytań typu "jak ukręcić na Bugera V22 brzmienie Metaliki?"... czy innego Dream Theater.. W odpowiedzi na takie pytania natychmiast pojawiają się zastępy fachowców gotowe podzielić się swoją wiedzą typu "ustaw Gain na 6, Bass na 4, Treble na 7, Master na 2.." itp itd .. Chwilę później pojawia inny skład fachowców, który stwierdza, że poprzednicy to idioci, ponieważ aby uzyskać brzmienie Metaliki, to trzeba ustawić wzmaka tak: " Gain na 6, Bass na 4, Treble na 7, Master na 2."... itp itd :)...
W Orange OR 120 takie problemy po prostu nie istnieją. Brzmienie w Orange OR 120 ustawia się następująco: "Wszystkie Gałki w Prawo do Oporu"... Proste? ... Proste :P
Bardziej obeznani z tym Orange, można by powiedzieć "specjaliści", są w stanie ustawić jeszcze jeden genialny sound na tym piecu, ale wymaga to wielu lat doświadczeń, eksperymentów z różnym sprzętem, a i tak nie zawsze się udaje. Te "tajemne", drugie brzmienie ustawia się tak "Wszystkie Gałki w Prawo do Połowy"... Więcej brzmień ten wzmacniacz nie ma... Można by rzec.. "Skromnie, prosto i elegancko".. :)
W środku tego wzmacniacza też "prosto". To wręcz prymitywny układ, którego zadaniem jest wzmocnić sygnał z gitary do 120W i wysłać go do głośnika. W preampie zaledwie 2 lampy 12AX7, a w końcówce 4 x EL34. I już... Czysta, trudna do ogarnięcia lampowa moc bez żadnych udziwnień i "fanaberii". Potężne transformatory też robią swoje. Wzmacniacz nie zna litości i "jeńców nie bierze". "Takich już Panie teraz nie robią..."
Tak na serio, użytkowanie takiego "monstrum" w obecnych realiach jest dość problematyczne. Wzmacniacz ma tylko podstawową korekcję barwy, to jest Treble i Bass (nie ma Middle) i to w układzie rodem z techniki HiFi, jeden potencjometr odpowiedzialny za Gain oraz regulację jasności brzmienia końcówki mocy realizowanej przez H.F Drive, będącej niczym innym jak zwyczajną regulacją Presence wpiętą w sprzężenie zwrotne stopnia mocy. Ten regulator bezpośrednio wpływa na nasycenie górnymi częstotliwościami przesterowanej końcówki mocy. Jest jeszcze "magiczne" pokrętło F.A.C, będące wielopozycyjnym przełącznikiem, który skokowo "podcina" dół pasma w preampie, kształtując w ten sposób charakter przesterowania, które uzyskamy rozkręcając Gain maksymalnie.
I tu jest cały problem. W Orange OR nie ma czegoś takiego jak Master Volume. Chcesz mieć przester?... Proszę bardzo... Gałki w prawo na max i masz :) Przester który wyrywa deski z podłogi i obala ściany... Przester pochodzący głownie z lamp mocy, więc lepszy już nie istnieje. Ale jest "skandalicznie" głośny :) Chcesz Clean?... Nic prostszego... Gały na 1/2 i jest... Ale on też ma spore "kopyto", nawet na głośnej próbie może być za mocny.
Wzmacniacz jest fabrycznie dostosowany do pracy z napięciem sieciowym 110V/240V. Ma także wyjście do podłączenia kolejnych OR 120, np. na wypadek III Wojny Światowej (:)), oraz pętlę efektów, która prawdopodobnie nie będzie działać prawidłowo ze współcześnie produkowanymi stombox'ami. Natomiast świetnie "dogaduje" się z kostkami wpiętymi pomiędzy gitarą a wejściem wzmacniacza.
Brzmienie... Brzmi jak Orange :). Rozkręcony generuje mocarny, "gęsty", zadziorny, szczegółowy sound pełen alikwotów i bardzo "szlachetny" dźwięk. Tylko ta nieposkromiona moc jest sporym problemem. Przy niewielkim odkręceniu Gain można uzyskać znakomity Clean klasy najlepszych wzmacniaczy Fendera. Regulacja F.A.C. bardzo w tym pomaga, bo umożliwia korekcję pasma gitary inną niż ta, jaką dają regulatory Bass i Treble. Brzmieniem lampowym puryści będą zachwyceni, bo Orange OR 120 gra świetnie i bardzo "prawdziwie".
Orange OR 120 to już "skamieniałość" i na jego przykładzie widać, a raczej słychać, jak bardzo zmieniły się wymogi względem gitarowych wzmacniaczy. Nagłośnienia potaniały, są już naprawdę bardzo dobre. Nie ma potrzeby stawiania za plecami 100-watowych full-stacków rodem z Woodstock. Dobrym, uniwersalnym 30-40 watowym piecem możemy "ograć" w zasadzie dowolny koncert. A rozkręconym OR'em skutecznie zagłuszymy wszystko w promieniu 15m :) "Hudson... mamy problem..." :P
Wzmacniacz trafił do mnie, aby przetestować jego działanie z PowerBrake. PB "przeżył" testy, ale okazało się, że przy pełnej mocy wzmacniacz się "zatyka". Jak się okazało, wczesne "wypusty" tego modelu miały fabrycznie źle zaprojektowany "napęd" lamp mocy, który powodował bardzo niesymetryczne wysterowanie końcówki mocy. Problem został dość szybko przez Orange zauważony i układ wzmacniacza został poprawiony. Mam w swoim archiwum dwa schematy OR 120, różniące się tą poprawką z mniej więcej tego samego okresu. Naprawa sprowadziła się wprowadzenia zmian opracowanych przez Orange. Po drodze jeszcze jakieś wyschnięte kondensatory, jedna lampka preampu i dwa potencjometry do wymiany. Na tą chwilę 43-letni "staruszek" jest w świetnej kondycji i zapewne "uroków" rockowego życia sobie nie odpuści :).
Dla kogo ten wzmacniacz?... Wyjątkowo trudne pytanie...
Ceny Orange OR 120 zaczynają się od 1000 EUR, więc tani nie jest, a współczesne zastosowanie dość kontrowersyjne... Hymmm... Może tak...
Orange OR 120 to Ferrari... Ferrari, które "wykręca" spokojnie ponad 300km/h, choć nie możemy jeździć w Polsce szybciej niż 90km/h... Po co nam taki samochód?... Nie wiem, ale chciałbym mieć "pod chałupą" Ferrari...
O sensowne argumenty nie pytajcie... :)