Ampeg SVT2-PRO Part 1
W końcu trafił na stół. "Najcięższy Wzmacniacz Świata" :P Prawie 32kg "lampowego grzmienia". W pełni lampowy head o mocy 300W z serii Professional Ampega, który jakoś "po cichutku" zniknął z aktualnej oferty, pomimo tego, że jego "rówieśnicy", wiec SVT3-PRO i SVT4-PRO, są w dalszym ciągu produkowane i sprzedawane. I wszystko wskazuje na to, że stało się tak nie bez przyczyny.
Wzmacniacz trafił do nas, ponieważ przy małych mocach silnie zniekształcał i w ogóle jakoś niespecjalnie grał.
Początkowo sądziłem, że to jakaś banalna sprawa związana z ustawieniem prądu spoczynkowego lamp mocy (bias), czy w ogóle jakieś zwyczajnie uszkodzenie lamp.
Ale zanim sięgnąłem po swój nowy, akumulatorowy wkrętak ( wykręcać "tyż umi" :)) poszperałem trochę "w necie" o typowych usterkach tego heada... I w sumie wygląda to "nieszczególnie". Ten model Ampega jest zwyczajnie dość awaryjny. Często, gęsto odmawia współpracy z bliżej nie zdefiniowanych przyczyn, bywało, że nie ukończył "występu", a nawet bywał sprzedawany przez muzyków, którzy bardzo cenili jego brzmienie, ale "chimeryczność" tego modelu dawała im się ostro we znaki. Hymm... nie tak to sobie wyobrażałem... Mercedesy też się psują? Tą głowę można jeszcze gdzieniegdzie kupić za kwotę pomiędzy 7000-9000zl, więc niemało...
Na początek ogarniamy schemat. Cóż tam Ampeg zaserwował Klientom za "wynalazek", którego wszyscy "kochają", a połowa z nich chce go sprzedać :).
W końcówce mocy sześć potężnych lamp 6550. Każda z nich ma moc 35W... Ale zaraz... 6 x 35W to nie 300W. Zapewne SVT2-PRO jest w stanie te 300W "wykręcić", bo transformator zasilający jest potężny i zasila lampy najwyższym napięciem jakie do tej pory w gitarowych lampiakach spotkałem, bo aż 600V!!! Tylko z miejsca nasuwa się proste pytanie... "Jak to długo pożyje?":)... bo lampy są "wykręcone" na maxa, a nawet nieco więcej... Nie do końca mnie to przekonuje, a patrząc w kontekście ceny lamp 6550 to nawet robi się smutno.... Chociaż, gdybym był Sprzedawcą Lamp, to zrobiło by mi się wesoło :)
Ampeg, chyba świadom tego, że trochę przesadził, zaimplementował w SVT2-PRO "on-lajnowy" system monitorowania stanu lamp. Za pomocą dość prostego układu, opartego na wzmacniaczach operacyjnych TL047 i TL072, jest monitorowany cały czas prąd płynący przez lampy mocy, i to każdej lampy z osobna. Układ "daje znać" o sobie za pomocą diody LED wyprowadzonej na przedni panel. Jeśli włączymy tą "fabrykę wytwarzania dźwięku z próżni", a dioda świeci się na zielono i dźwięk w głośnikach jest OK, to jesteśmy Basistą Przeszczęśliwym :) Jeśli natomiast owa dioda "mryga" raz na zielono, a raz na czerwono, to jesteśmy Basistą Nieszczęśliwym... a jeśli pali się non-stop na czerwono, to jesteśmy Bankrutem... :P
Co ciekawe, ten układ monitorowania pozwala na jeszcze jedną całkiem ciekawą funkcję. Na tylnej ściance heada znajdziemy dwa sprytne potencjometry, które umożliwiają ustawienie prądu spoczynkowego lamp mocy, czyli napięcia Bias.
A skąd się dowiedzieć, że ustawienie jest prawidłowe?... Oprócz tych potencjometrów na tylnej ściance są dwa komplety par diod, zielonej i czerwonej. Jeśli diody palą się na zielono, to napięcie Bias jest prawidłowe, a jeśli na czerwono, to napięcie Bias jest za wysokie. Dlaczego są dwa potencjometry i dwa komplety diod?... Bo stopień mocy pracuje w układzie przeciwsobnym, czyli ma dwie "gałęzie" po trzy lampy 6550 każda, a napięcie Bias ustawiamy dla każdej "gałęzi" osobno. Jeśli więc wymieniamy sobie lampy mocy samodzielnie, to nie musimy zanosić heada do Fachowca, bo jesteśmy w stanie ustawić sobie Bias samodzielnie. Byle przeczytać uważnie manual, który wszystko w tej mierze wyjaśnia.
Końcówka mocy składa się z dwóch PCB, zamontowanych jedna nad drugą. Dolna płyta PCB zawiera układ "napędu" lamp mocy oparty na 2 x 12AU7 i 1x 12AX7, zasilacz całego wzmacniacza oraz układy wejść i wyjść wyprowadzonych na tylną ściankę head'a. Druga płyta to mniejsze PCB zawierające podstawki lamp mocy i kilka elementów wspomagających ich działanie. Obie płyty są ze sobą połączone wielożyłową taśmą, identyczną jaką kiedyś używano w komputerach na złączach ATA czy Game Port. Sama taśma jest zakończona złączami również pochodzącymi z techniki komputerowej. Na zdjęciach jest widoczne po lewej stronie płyty.
Na mój gust, użycie tego typu, dość "lichego" złącza w miejscu, w którym płynie cały prąd lamp mocy, bo rezystory katodowe są właśnie na dolnej płycie, jest rozwiązaniem ryzykownym, mogącym sprawiać problemy w użytkowaniu. W takim budżetowym Fender Hot Rod też są podobne taśmy, ale są one bezpośrednio przylutowane do PCB, co uważam za dużo lepsze rozwiązanie.
Jak by się przyjrzeć całości konstrukcji, to Ampeg SVT2-PRO to "Królowa Złączy"... Jest ich sporo, bo łączą "wszystko ze wszystkim". I zapewne przekłada się to bezpośrednio na "chimeryczność" pracy tego wzmacniacza. Zapewne dopóki stoi sobie w czystym, ciepłym studio, to nic się złego nie dzieje, ale jeśli przyjdzie go nam używać na trasie, przy dużych zmianach temperatur, wilgotności itp itd, to mogą się pojawiać problemy. I de facto się pojawiają, bo informują o nich użytkownicy tego wzmacniacza na wielu forach tematycznych. Wystarczy wpisać w Google "Ampeg SVT2-PRO issues" i mamy co czytać.
Cała końcówka mocy jest chłodzona przez wentylator, który tłoczy powietrze zewnątrz wprost na kondensatory zasilacza, które później "omywa" lampy mocy i wydostaje się przez kratownicę tylnej ścianki. I chyba ten układ chłodzenia jest największym "niewypałem" tego wzmacniacza. Na zdjęciach widać, jak wygląda płyta po dłuższym użytkowaniu. Przypominam, że tych oblepionych kurzem kondensatorach mamy 600V !!! Co więcej, pokryte taką warstwą brudu kondensatory nie są w stanie właściwie się schłodzić, co skończy się ich uszkodzeniem. I dokładnie to stało się w tym egzemplarzu.
Po odkręceniu górnej pokrywy wzmacniacza nie widać tego zabrudzenia. Ten fragment płyty jest zasłonięty przez mniejszą płytę zawierającą lampy mocy oraz blachy konstrukcji. Widać to dopiero po zdemontowaniu płyty PCB ze wzmacniacza.
Na obu płytach są widoczne ślady jakiejś ingerencji serwisanta, bo "talerzy po jedzeniu nie umył", ale zapewne nie przyniosły one zamierzonego efektu, choć pewnie i nie zaszkodziły. Przelutowanie płyt w tym przypadku to "umarłemu kadzidło". W zasilaczu oblepione kurzem kondensatory zagrzały się i napęczniały. Na zdjęciach widać "podniesione" obudowy kondensatorów.
Sześć do wymiany, trzy ocalały. Zamówiłem już dobre kondensatory "Long life" o dopuszczalnej temperaturze pracy 105 stopni, gdzie oryginalne miały 85 stopni. Skoro mam płytę wybudowaną na stole, trzeba będzie wymienić wszystkie i na jakiś długi czas będzie z tym spokój.
Naprawę head'a trzeba zacząć o zasilacza, z potem próbować uruchomić cały wzmacniacz i zobaczyć, posłuchać "jak to gra".. :) Ale to już w kolejnym artykule.
Tytułem podsumowania na "ten raz"...
O ten wzmacniacz należy dbać. Wymaga opieki te nasze "zapasione dzieciątko" :) Ma dość problematyczną konstrukcję i są w nim miejsca "proszące się o kłopoty". Jeśli jest intensywnie użytkowany "na trasach", to trzeba by przynajmniej raz na rok podjechać do znajomego warsztatu samochodowego i "bezlitośnie" go przedmuchać sprężonym powietrzem przy wyciągniętych wszystkich lampach. Sądzę, że ten prosty zabieg spowodował by znacznie większą niezawodność pracy tego head'a.
Ampeg chyba zrozumiał, że SVT2-PRO przy takim "publicity" i niezbyt udanej konstrukcji pod względem mechanicznym nie rokuje dobrych nadziei i "po cichu" wycofał ten model z oferty, tym bardziej, że obecnie ma "flagowy", nowoczesny "okręt" SVT7-PRO, oparty o końcówkę mocy w klasie D, więc jako całość dużo bardziej "user friendly" niż SVT2-PRO.
Ale, jak to w tej "branży" bywa, sądzę, że SVT2-PRO szybko uzyska status "białego kruka" i będzie poszukiwanym "rarytasem", mimo jego kilku znaczących wad. Pasja nie zna granic :) Gdybym miał ten piec, to bym go się nie pozbył.
To tyle na dzisiaj... przeglądnijcie swoje piece, czy nie macie tam podobnych "rewelacji" i "do przeczytania" części drugiej, mam nadzieję już z działającym prawidłowo Ampeg SVT2-PRO :)
Jeśli interesują Ciebie techniczne aspekty lampowych wzmacniaczy z "czepialskiego" punktu widzenia, to polub naszą stronę :)
Nam nie płacą za recenzje, więc piszemy, co widzimy i myślimy :)